Polskie DNA wypadków drogowych, czyli „autocwaniaki” są wśród nas.

Wyróżniamy trzy podstawowe metody „autocwaniactwa”: na cwaną gapę, na bezczelnego i na agresora. Chodzi o to, aby wepchnąć się przed inne auto, wymusić/zajechać drogę lub szybciej zająć miejsce przy dystrybutorze paliwa. Nieważne jak – byle szybciej. Przy okazji można wysłać przez okno groźne spojrzenie wyprzedzanemu kierowcy, który wlecze się 90-tką poza obszarem zabudowanym. Te cechy powodują, że wypadkowość jest wysoka, a komfort wspólnego użytkowania polskich dróg raczej niski. 

Szacunek na zaciągniętym ręcznym. To oczywiście łagodna wersja deficytu szacunku, który na polskich drogach wyraża się agresywnym stylem jazdy, nonszalancją i elementarnym brakiem empatii. Często bywa tak, że całkiem przyzwoita osoba za kierownicą zmienia się w polskie auto-zombie. Z tym stworem nie ma żartów, ponieważ prędzej nawyzywa niż wpuści kierowcę, który próbuje zmienić pas. 

Paradoks polega na tym, że gdy wyjedziemy do Niemiec lub do Skandynawii to podziwiamy, 
że kierowcy ustępują sobie miejsca i przepuszczają pieszych jednak, gdy wracamy do kraju nasze gałki oczne naciągają krwią, skacze nam ciśnienie i dodajemy gazu, by wcisnąć się przed innych. 

Pytanie brzmi, dlaczego tak się dzieje? Czy chodzi o dziedzictwo PRL-u? A może przyczyna tkwi 
w szlacheckiej przeszłości, w której ego było napompowane jak balon? Nieuzasadniona frustracja? Dlaczego jest gorzej, choć powinno być lepiej? Co powoduje, że patrzymy na siebie wilkiem, nie ufamy sobie i nie okazujemy wzajemnego szacunku? Jak to się dzieje, że zachowanie na drodze odzwierciedla tak wiele naszych negatywnych cech narodowych? 

Oczywiście nie generalizujemy, ponieważ jest bardzo wielu znakomitych, kulturalnych i eleganckich kierowców. Nie mniej temat jest bardzo ciekawy.  Tak, czy inaczej jest to zagadnienie do dyskusji przy mrożonej kawie lub naukowej debaty socjologów i psychologów. 

My pokusimy się o następujący wniosek:

AUTOCWANIAK POWODUJE WYPADEK ZANIM WSIĄDZIE DO AUTA

Przekonanie, że jest się najlepszym (także kierowcą) w połączeniu z brawurą, cwaniactwem i brakiem świadomości, często generuje niebezpieczne sytuacji na drodze oraz wypadki. 

Dlaczego? Łamanie reguł – choćby brak dbałości o stan techniczny pojazdu, niezapinanie pasów, 
czy przekraczanie dozwolonej prędkości – zbiera straszne żniwo w postaci przerażających statystyk. 

Najlepszym antidotum byłaby oczywiście fundamentalna zmiana myślenia, że komfort wszystkich uczestników ruchu to wielka wartość, która powinna determinować bezpieczny i uprzejmy styl jazdy.  

Krótko mówiąc, szanujmy się zawsze i wszędzie – w zabudowanym i na trasie, na przejściach dla pieszych czy choćby na stacji benzynowej. Przecież tak niewiele trzeba, aby jeździło się przyjemniej 
i bezpieczniej! 

Leave a reply:

Your email address will not be published.

Site Footer